
Drzewo, które umiało dawać – Księgarnia Krzepkiego Malucha
1 lutego 2018
Mama najlepszych dzieci na świecie – Jak przygotować się do roli mamy?
6 marca 2018mogę powiedzieć, że zajmuję się edukacją domową od 14 lat, bo tyle lat ma nasza starsza córka. Edukacja domowa nie zaczyna się w 6 czy 7 roku życia, gdy podejmujemy decyzję o pozostawieniu dziecka w domu zamiast posłania go do szkoły – edukacja domowa zaczyna się tak naprawdę od urodzenia.
wywiad z Anną Kuczek, notował Jacek Matter
Od jak dawna prowadzi Pani szkołę domową?
Oboje z mężem postanowiliśmy jeszcze przed narodzeniem naszej pierwszej córki, że będziemy edukować nasze dzieci w domu. To pociągnęło za sobą decyzję o moim pozostaniu z dziećmi w domu od momentu ich pojawienia się na świecie. Tak więc mogę powiedzieć, że zajmuję się edukacją domową od 14 lat, bo tyle lat ma nasza starsza córka. Edukacja domowa nie zaczyna się w 6 czy 7 roku życia, gdy podejmujemy decyzję o pozostawieniu dziecka w domu zamiast posłania go do szkoły – edukacja domowa zaczyna się tak naprawdę od urodzenia.
Co sprawiło, że zdecydowała się Pani na taką formę nauczania dzieci?
Z ideą szkoły domowej zetknęłam się jeszcze przed zawarciem małżeństwa. Mój przyszły mąż miał znajomych w USA i Kanadzie, którzy praktykowali nauczanie swoich dzieci w domu. Wiele dobrego słyszałam zarówno o takim sposobie prowadzenia edukacji, jak i kształconych w ten sposób dzieciach i młodzieży. Gdy z biegiem czasu poznałam te osoby, mogłam sama przekonać się o prawdziwości zasłyszanych opinii. Byli to ludzie nie tylko dobrze wykształceni, ale też o wysokim poziomie moralnym, odpowiedzialni, bardzo dobrze przygotowani do życia w społeczeństwie, o silnych więziach rodzinnych (zarówno z rodzicami, jak i z rodzeństwem). Podobało mi się to, co widziałam, dlatego chciałam pójść tą samą drogą w wychowaniu i kształceniu swoich dzieci.
Jakie warunki trzeba spełnić, by móc założyć szkołę domową?
By prowadzić edukację domową trzeba uzyskać zgodę dyrektora placówki oświatowej, do której dziecko ma być lub jest już zapisane. Może to być szkoła rejonowa lub inna szkoła, która prowadzi oddział edukacji domowej. Składając podanie do dyrekcji szkoły o wydanie zgody na uczenie dziecka w domu, rodzice podpisują jednocześnie oświadczenie, że zapewnią mu warunki do zdobywania wiedzy i umożliwią zgłaszanie się do placówki szkolnej celem złożenia egzaminów kończących każdy rok szkolny. Prawo polskie nie uzależnia wydania zgody na prowadzenie edukacji domowej od poziomu wykształcenia rodziców.
Jaka jest naczelna idea szkoły domowej?
To w zasadzie pytanie o motywację. Dla każdej rodziny, która decyduje się na edukowanie dzieci w domu (w zasadzie powinnam powiedzieć: edukowanie poza szkołą, bo spełnianie obowiązku szkolnego przez dziecko poza szkołą niekoniecznie musi odbywać się tylko w domu), powody mogą być inne, bo inne mogą być cele, które chcemy w ten sposób osiągnąć. Dla jednego rodzica najważniejsze będzie bycie jedynym nauczycielem i autorytetem kształtującym światopogląd własnego dziecka. Dla innego unikanie niepożądanego wpływu środowiska rówieśniczego na dziecko. Jeszcze inny rodzic najbardziej będzie sobie cenił indywidualizację procesu nauczania – swobodę doboru treści i metod kształcenia.
W moim przypadku najważniejszą ideą szkoły domowej jest świadome przejęcie odpowiedzialności za edukację dziecka przez rodziców – przejęcie jej od państwa, które na przestrzeni lat wykształciło system, w którym to ono, a nie rodzice, jak było to dawniej, przypisuje sobie odpowiedzialność za wykształcenie dzieci. Posiadanie dzieci nabiera głębszego znaczenia w rodzinach uczących domowo. Nikt tu nic nie zrobi za nas, rodziców. Naszym zadaniem jest dużo więcej niż dostarczenie 6-7 latka do szkoły i sprawdzanie jego dzienniczka ocen. To, jakiego człowieka ukształtujemy, zależy od nas i chcemy w pełni cieszyć się tym przywilejem.
Czego szkoła domowa wymaga od rodzica, a czego od dziecka?
Chciałoby się od razu odpowiedzieć: dyscypliny! I to prawda – potrzebuje jej i rodzic, i dziecko, ale to nie jedyna i nawet może nie najważniejsza rzecz potrzebna w edukacji domowej. To, czego najbardziej wymaga szkoła domowa od rodzica, to właśnie świadomego przejęcia odpowiedzialności za edukację dziecka. To się nie zrobi samo – dziecku trzeba poświęcić czas i uwagę, wspierać jego pomysłowość i działania, dostarczyć ciekawych, odpowiednich materiałów. Nie każde dziecko jest typem studenta – osoby, która będzie chętna sama zdobywać wiedzę. Trzeba dobrze zdawać sobie sprawę z tego, w jaki sposób dziecko najlepiej się uczy – przez słuchanie, samodzielne działanie czy może jeszcze inaczej. Szkoła domowa zdecydowanie wymaga od rodziców cierpliwości, wytrwałości i pomysłowości, ale wcale nie trzeba być doskonałym, żeby zacząć! Te cechy z czasem się potęgują. Tak naprawdę edukacja domowa jest szkołą zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Gdyby chcieć podsumować to jednym słowem, powiedziałabym, że najbardziej wymagane jest po prostu myślenie – u obu stron.
Jakie są największe korzyści prowadzenia takiej formy nauczania?
Zdecydowanie największą dostrzeganą przez mnie korzyścią jest możliwość dłuższego oddziaływania wychowawczego na własne dziecko. Umysł dziecka jest niezwykle podatny na wpływ otoczenia. Jeśli rodzice zbyt wcześnie oddają nie w pełni jeszcze okrzepłe pod względem moralnym dziecko pod wpływ wychowawczy innych osób (niań, nauczycieli, rówieśników, czy nawet dziadków), tracą niepowtarzalną okazję ukształtowania go samemu, według własnych zasad czy światopoglądu. A w wychowaniu naprawdę sprawdza się powiedzenie: z kim przestajesz, takim się stajesz. To właśnie dlatego rodzice edukujący w domu (choć tak naprawdę powinno się dodać: i wychowujący dłużej swoje dzieci) odnotowują mniej problemów wychowawczych, a dzieci te łatwiej przejmują zasady życiowe rodziców. Niestety, dziś najpopularniejszy wśród rodziców jest zupełnie inny model – spędzić z dzieckiem w domu krótki czas urlopu macierzyńskiego bądź wychowawczego, a potem oddać do przedszkola (często już jako 2-latka) i szkoły. Dziecko przebywające wiele godzin każdego dnia pod wpływem grupy rówieśniczej z całą pewnością nasiąknie wzorami zachowań i światopoglądem prezentowanym przez inne dzieci, których towarzystwo niekoniecznie wybraliby rodzice dla swoich dzieci, gdyby mieli na to jakikolwiek wpływ.
Badania pokazują, że najlepiej pod względem społecznym rozwijają się dzieci spędzające większość dnia w otoczeniu osób dorosłych, swoich bliskich.
Czy prowadzenie takiej formy edukacji wiąże się z pewnymi zagrożeniami?
Sądzę, że jedynym zagrożeniem dla dzieci uczonych w domu są rodzice, którzy nie rozumieją swojej odpowiedzialności – zarówno wychowawczej, jak i edukacyjnej wobec dzieci. Traktowanie edukacji w domu jako wolności od wypełniania obowiązku szkolnego jest dowodem niezrozumienia idei edukacji domowej.
Czy istnieje obawa opóźnienia społecznego rozwoju dziecka uczonego w domu?
Myślę, że najpierw należy się zastanowić, co rozumie się pod pojęciem rozwoju społecznego. Jeśli mamy na myśli umiejętność dostosowania się do grupy rówieśniczej, to faktycznie nauczanie w domu może być powodem pewnych problemów w tej dziedzinie, zwłaszcza gdy kontakty z rówieśnikami są ograniczone z powodu odosobnionego miejsca zamieszkania dziecka. Jeśli jednak naszym celem jest przygotowanie młodego człowieka do dorosłego, samodzielnego życia, w którym będzie musiało stawić czoło obowiązkom dnia codziennego, nieustannie się rozwijać, wykazać się przedsiębiorczością, kreatywnością, odpornością psychiczną, niewzruszoną postawą moralną, umiejętnością życia w społeczeństwie składającym się z ludzi w różnym wieku (nie tylko równolatków, ale i starszych, i młodszych) – nie ma lepszego miejsca, gdzie może się tego nauczyć, niż kochający, mądry dom rodzinny, w którym stopniowo wzrasta on do dojrzałości. Faktycznie ludzie edukowani poza szkołą tworzą najbardziej aktywną społecznie grupę.
Jakich doświadczyła Pani najradośniejszych i najsmutniejszych chwil związanych z prowadzeniem szkoły domowej?
Doświadczam największej radości, widząc moje dzieci podejmujące mądre decyzje! To może bardziej wychowawcza niż edukacyjna radość, ale cieszy mnie jako rodzica równie mocno. W rodzinie, gdzie dzieci uczą się w domu, nie oddziela się tak wyraźnie oddziaływań wychowawczych od edukacyjnych, a rodzic może czuć się w pełni odpowiedzialny za sukcesy dziecka w jednym i drugim wymiarze.
Miłą rzeczą jest usłyszenie komplementu pod adresem własnego dziecka, gdy inni dostrzegają w nim pozytywne cechy lub doceniają jego poziom intelektualny. Dla mnie jednak dużo większą radością jest obserwowanie, jak moje dziecko samo znajduje interesujące je zagadnienia i wkłada konkretny wysiłek, by zdobyć pożądaną wiedzę. Jednym słowem samodyscyplina i rozwój.
Co do najsmutniejszych chwil – dla mnie są to te, gdy uświadamiam sobie własne ograniczenia wynikające ze sposobu myślenia ukształtowanego przez system, w którym wzrastałam; doświadczenie braku kompetencji do rozwiązania jakiegoś problemu, a przede wszystkim brak wiary w to, że się uda. Najbardziej boli, gdy widzę odbicie swoich błędów w myśleniu w dzieciach. W takich chwilach bardzo pomocna jest dla mnie rozmowa z innym rodzicem edukującym w domu lub lektura dobrej książki z doświadczeniami innych rodzin – utwierdzam się wtedy w przekonaniu, że wybrałam dobrą drogę i będzie dobrze.
Czy dziś, mając spore doświadczenie w prowadzeniu szkoły domowej, zdecydowałaby się Pani na ponowną domową edukację dzieci?
Zdecydowanie tak! Edukacja domowa może być wspaniałym doświadczeniem. Nie znaczy to, że nie ma związanych z nią problemów. Problemy będą – tak samo jak w edukacji szkolnej (choć niekoniecznie te same) – ale pokonywanie ich razem tworzy silniejsze więzi rodzinne i skutkuje lepszym poznaniem własnych dzieci. Każdy rok spędzany z własnymi dziećmi wnosi nowe doświadczenia, pozwala wyciągnąć wnioski, usprawnić coś na kolejnym etapie nauczania. To wspaniała podróż, w czasie której wszyscy się zmieniamy – i dzieci, i rodzice. Jednak te zmiany wcale nie oddalają nas od siebie – wręcz przeciwnie: stajemy się sobie coraz bliżsi.