
Ręka w rękę z książka
9 listopada 2017
TOP 7 sposobów na dobre relacje z dzieckiem
23 listopada 2017Zadzwonił telefon. To Daniel. Ciekawe czego on może ode mnie chcieć – pomyślałam odbierając. Śmiesznie rozmawia się z prawnikiem, który wiadomo, że wie jak rzeczy powiedzieć i nazwać po imieniu, jest konkretny, a nagle wije się jak wąż i tak naprawdę większość pytań zadałam ja: Czyli co? Jedziecie na misję do Gwatemali i Hondurasu? I zostałeś wytypowany, żeby poprowadzić program dla dzieci? SUPER! Czyli chciałbyś zabrać Ciuchcię za ocean?! OK! Super pomysł!
Wtedy tak powiedziałam. Dalej tak myślę, ale nigdy nie przypuszczałam ile to wszystko zajmie pracy!
ETAP 1 – Szlifowanie
Pierwszy etap prac, był powolny i czasochłonny. Musiałam wszystkie materiały dokładnie przeanalizować i pozmieniać tak, aby były przejrzyste, dla KOGOŚ kto sięgnie po to w zupełnie innej strefie czasowej. Instrukcje musiały być na tyle proste i przejrzyste aby KAŻDY wiedział co robić. Kiedy kolejne karty nabierały logicznego kształtu, trafiały w ręce Estery / Michała, którzy tłumaczyli wszystko na język hiszpański. Etap ten obejmował również dopasowanie treści gier do tamtejszej sytuacji. I tak strona, po stronie, tworzył się instrukcje.

ETAP 2 – Totalny Chill out
To był totalny relaks z mojej strony. Przysłowiowo usiadłam z wyciągniętymi nogami i odprężyłam się po dobrze wykonanej pracy. Wszystko przejrzyste, karty przetłumaczone.
Niebiosa wykorzystały ten moment wytchnienia na to, aby natchnąć mnie: PRZECIEŻ DANIELA TRZEBA WYPOSAŻYĆ WE WSZYSTKO! Przecież oni to muszą dostać gotowe?!
W biegu chwyciłam telefon, dzwonię do Daniela: Daniel, Ciebie trzeba przecież wyposażyć we wszystko!??? O RANY! I to aż w cztery zestawy, żeby można było zostawić po jednym w każdym miejscu do którego pojedziecie?!! O MATKO! MAMY MAŁO CZASU!
I wtedy wielkim susem przeskoczyliśmy do:
ETAP 3 – Kosztorys
W totalnym skupieniu przemyślałam każdy jeden aspekt Ciuchci, wypisałam wszystkie najmniejsze przydatne drobiazgi. Potem nastąpiła długa refleksja i analiza: Co jest niezbędne, aby na super poziomie przeprowadzić warsztaty CIUCHCIA ZDROWIA.
Stworzyłam listę.
Dopisałam ilość sztuk do przeprowadzenia jednej CIUCHCI.
Pomnożyłam razy cztery.
Chwyciłam się za głowę!
Spojrzałam na konto bankowe Fundacji.
Jeszcze raz chwyciłam się za głowę.
ETAP 4 – Mail i Zamówienia
Postanowiłam napisać maila po znajomych i rodzinie. Mail mówił o tym co chcemy zrobić, jaki to da efekt, co dokładnie potrzeba i których sklepów, a zakończony był prośbą o wsparcie tej inicjatywy.
Pomimo zera na koncie i żadnego potwierdzenia od nikogo, stwierdziliśmy z mężem że jest to „gra warta świeczki” i idziemy do przodu, nawet jeżeli nikt tego nie wesprze. Śmieszne uczucie inwestować w coś, tak odległego, nierealnego, nienamacalnego, … ale my jesteśmy tu tylko przechodniami.
Złożyłam wszystkie zamówienia.
I wtedy spłynęły trzy dotacje. Dzięki WAM, udało się rozłożyć koszty tego przedsięwzięcia.
Może spytacie: dlaczego tylko trzy? Może mail był za krótki? Może tytuł za mało chwytliwy? A może nie dodałam smutnego zdjęcia? Nie wiem. Wiem, że cieszyłam się ogromnie z każdej złotówki, bo tak to już jest: złotówka do złotówki i robi się stówka 😀

ETAP 5 – Z Australii do Gwatemali/Hondurasu przez Polskę.
Tak zatytułowałam ten etap ponieważ DOKŁADNIE taki był. Wszystkie rollupy zostały przetłumaczone w Polsce. Nasz grafik przygotowywał wersje hiszpańskojęzyczną w Australii. I jeszcze zanim ekipa misjonarzy wyjechała z Polski, grafiki już poleciały do Gwatemalii aby tam zostały na czas wydrukowane! Taki myk!
ETAP 6 – Stół
Najdłuższy i najbardziej czasochłonny etap wyprawy za ocean – DRUKOWANIE, WYCINANIE, LAMINOWANIE i SZYCIE. Chyba przez miesiąc nie było widać naszego kuchennego stołu, bo cały czas był zasypany pod stertą resztek papieru, materiału i folii. Tutaj nie będę za dużo opisywać, po prostu pokażę wam zdjęcie 🙂

Kącik na stole
PODSUMOWANIE
Wylot był pod koniec czerwca. Na początku deadline (końcowy termin do którego mam mieć wszystko gotowe) postawiłam na 31 maja…. Potem na 10 czerwca, a ostatecznie na 4 dni przed wylotem jeszcze kończyłam szyć jelita (tak, uszycie czterech siedmiometrowych jelit okazało się jednak dość czasochłonnym zadaniem). Na szczęście udało się wszystko zapakować i w dodatku tylko w jedną dodatkową walizkę i…..
Jeżeli chcesz wiedzieć czy doleciały na miejsce…. Zapraszam na kolejny odcinek!